Pierwsze podwyżki OC w związku z nowymi przepisami?
Nie tak dawno temu, bo w listopadzie ubiegłego roku, ostrzegaliśmy przed planowanymi zmianami w prawie, które mogłyby wpłynąć na stawki OC. W artykule Rząd przyjął nowelizację prawa drogowego wspomnieliśmy, że nadchodząca reforma będzie dawała firmom ubezpieczeniowym wgląd w informacje o naszych mandatach i punktach karnych. Jak podaje Autokult.pl firma Varta jako pierwsza skorzystała niedawno z tego prawa i zaczęła przeczesywanie bazy danych Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. Ciężko określić, jaki będzie miało to wpływ na podwyżki, ponieważ przy wycenie ubezpieczenia udział bierze bardzo dużo czynników, a ich waga różni się w zależności od ubezpieczającego, np.: mandat za przekroczenie prędkości o 30 km/h poza terenem zabudowanym będzie miał mniejszy wpływ przy wycenie dla doświadczonego i niekaranego (lub sporadycznie karanego) kierowcy, podczas gdy dla kierowcy często powodującego szkody może generować ogromną zwyżkę.
Przypomnijmy, że rząd przekonywał o konieczności wprowadzenia tego kontrowersyjnego przepisu argumentem niższych opłat w przypadku kierowców, którzy jeżdżą odpowiedzialnie i bezpiecznie. W poprzednim artykule na ten temat wyraziliśmy swoje podejrzenie, że nowelizacja będzie służyć głównie nakładaniu zwyżek OC, a przypadki tańszych składek będą sporadyczne. Wszystko wskazuje na to, że już niedługo przekonamy się, czy mieliśmy rację. Tym razem bardzo chcielibyśmy się mylić.
241 skarbów do odkrycia
Tylu osób poszukuje Skarb Państwa w związku z zapisami na duże i małe Fiaty. Młodszym dla przybliżenia, starszym ku przypomnieniu: w czasach PRL kupno czegokolwiek było nie lada wyzwaniem, a kupno samochodu w szczególności. Nie dało się po prostu pójść do salonu, wybrać model, ponarzekać i kupić. Po samochody (jak z resztą po wszystko w tych niehumanitarnych i słusznie minionych czasach) ustawiały się kolejki chętnych, a czekać trzeba było nawet kilka lat. W związku z tym panował patologiczny system zapisów, za pomocą którego ówcześni włodarze wspaniałomyślnie pozwalali obywatelowi płacić raty za pojazd, który miał otrzymać (albo i nie) w bliżej nieokreślonej przyszłości. Mało tego klient musiał się zgodzić na to, że pokryje koszty samochodu w dniu jego dostarczenia, a nie złożenia zamówienia, dzięki czemu nawet nie wiedział, ile będzie musiał zapłacić, a i tak cieszył się jak dziecko, że niedługo na pewno z pewnością być może będzie właścicielem własnego wyrobu samochodopodobnego. Pieniądze odkładało się na specjalną "książeczkę" (to taki pradziadek konta oszczędnościowego), których 241 nigdy nie zostało użytych (nie odebrano należnych samochodów).
223 "Maluchy" i 18 Fiatów 125p (lub Fiata 1500, bo przedpłaty pochodzą z lat '80, czyli po wygaśnięciu licencji) nigdy nie zostały odebrane, mimo że ich właściciele spłacili wszystkie raty. Dziś na posiadaczy tych dokumentów czeka łącznie 3 852 11 zł. Co zrobić, żeby uszczknąć coś z tej puli dla siebie? Przeszukać babci wszystkie szafki, komody, kufry i półki ze słoikami. Za "Maluch" Skarb Państwa wypłaca 15 501 zł, natomiast za popularnego "Kredensa" 31 966 zł. Dziś za te pieniądze ciężko kupić nowy samochód z salonu, ale kilka ton węgla już tak, a prestiż podobny, jeśli nie większy.
Czy drakońsko wysokie mandaty za prędkość działają?
Nie. Czy nas to zdziwiło? Stali czytelnicy domyślają się odpowiedzi.
Firma Yanosik opublikowała wyniki badań zachowania użytkowników po wprowadzeniu nowego taryfikatora. W styczniu, lutym i marcu owszem zanotowano spadek średnich prędkości w każdym przedziale prędkości opisanym w taryfikatorze, natomiast od maja do czerwca wyniki pokrywają się jeden do jednego z zeszłorocznymi wynikami z w analogicznym okresie. Lekcja trwała 3 miesiące i wygląda na to, że wynieśliśmy z niej cenne informacje jak jeździć tak, jak wcześniej, ale nie płacić mandatów. Najlepszym odzwierciedleniem jest przyrost użytkowników aplikacji Yanosik, który na początku roku oscylował wokół 52% - 57%, a w podsumowaniu półrocznym wyniósł tylko 37% względem analogicznego okresu.
Badania firmy dostarczyły jeszcze jednej, bardzo ciekawej informacji. Sprawdzono zachowanie kierowców przed fotoradarem i po jego minięciu. Nikogo nie zaskoczy fakt, że do tej pory standardowym scenariuszem był hebel przed i ogień na tłoki po. Dziś nadal jest to hebel przed radarem, ale po radarze konar ledwo się tli, bo... paliwo kosztuje tyle, że niedługo bardziej się będzie opłacało kupować kokainę i biegać. Podsumowując: nie jeździmy wolniej, jeździmy mniej dynamicznie i lepiej kombinujemy jak się uchronić przed mandatem. Chcielibyśmy dożyć takich czasów, kiedy Polak nie będzie musiał kombinować, żeby przeżyć.