Proszę czekać...

Motoryzacja charakteryzuje się bardzo dynamicznym rozwojem, więc nie powinno dziwić, że ochoczo chłonie wszelkiego rodzaju nowinki technologiczne. Wraz z nowymi generacjami samochodów ich producenci prześcigają się w zaoferowaniu jak największej ilości systemów ułatwiających nie tylko jazdę, ale często też samą obsługę auta, jak np. coraz bardziej inteligentny centralny zamek. Zmianom i modernizacjom ulega prawie każde rozwiązanie, ale stałe jest jedno - zagrożenie ze strony złodziei samochodów. W Polsce kradzieżą aut para się po kilkanaście grup przestępczych w każdym większym mieście i wszyscy są zgodni w jednej kwestii: nie da się w 100% zabezpieczyć auta przed kradzieżą. Jak złodziej się uprze, to prędzej czy później je zwędzi, a właścicielowi zostanie po nim tylko wspomnienie, kilka zdjęć i wojna z ubezpieczalnią. 

Kradzieże aut wciąż stanowią w Polsce poważny problem, mimo że ostatnie statystyki są optymistyczne: w 2018 roku dochodziło do nich średnio co 58 minut, dając łączną ilość 9075 zaginionych pojazdów, by w 2019 spaść do 6323, co oznacza spadek aż o 30%! Mimo to gdzieś tam (możliwe, że całkiem niedaleko Ciebie, czytelniku) jest ktoś, kto planuje w niedalekiej przyszłości ukraść (być może właśnie Twój) samochód. Tym bardziej jeśli mieszkasz w Warszawie, to właśnie tam ginie co czwarte auto w Polsce. Szanse na niemiłą niespodziankę rosną, jeśli do tego Twój samochód ma 6 - 10 lat i jest dieslem - to najgorętszy towar dla złodziei. Przeważająca większość, bo aż 80% pojazdów jest kradzionych w celu błyskawicznego demontażu i pozbycia się części. Nie dziwi więc, że złodzieje na cel najchętniej obierają bardzo popularne modele, do których najwięcej internautów szuka części zamiennych oraz te, do których części się już nie produkuje, lub są okrutnie ciężko dostępne. Kierownica czy błotnik nie posiadają numerów nadwozia (choć mogłyby, ale o tym w kolejnych częściach tej serii), dlatego ciężko udowodnić, że pochodzą z przestępstwa. 

Złodzieje aut nie są głupi (ci, którzy są, już siedzą) i, o ile jeszcze nie tak dawno temu każdy z nich musiał być mistrzem ślusarki, tak dziś bez znajomości najnowszych technologii ani rusz. Najpopularniejszą i najgłośniejszą ostatnio metodą jest tzw. metoda "na walizkę", wykorzystująca nasze codzienne nawyki i sygnał kluczyka. Relatywnie niedrogo, bo już za ok. 50 tys. zł można nabyć zestaw urządzeń, przy pomocy których otworzymy prawie każde współczesne auto. Aby tego dokonać, złodziej potrzebuje znaleźć się w okolicach twojego kluczyka z jedną z walizek, podczas gdy jego kompan będzie czekał przy samochodzie. Za jej pomocą wzmocni sygnał kluczyka a drugi złodziej, przy pomocy drugiej walizki przyłożonej do drzwi, odbierze go i przekaże do sterownika samochodu. Od tego momentu do odjazdu zostają w zasadzie sekundy. Ostatnio podniosły się podobno głosy, jakoby technologia ta została opracowana już 10 lat temu na zlecenie służb, aby móc niepostrzeżenie przeprowadzać przeszukania aut. Jak było, już się raczej nie dowiemy, grunt to wiedzieć jak się przed tym ustrzec, ale o tym w następnym artykule.

 

DT