Proszę czekać...

Strajki na stacjach — sukces czy porażka?

Na początku czerwca kierowcy z różnych stron skrzyknęli się na akcję protestacyjną, której celem było zablokowanie stacji Orlen na terenie całego kraju. Plan był prosty: podjechać pod dystrybutor i stwierdzić (rzecz jasne jeszcze przed tankowaniem), że samochód się zepsuł i nie ma jak nim odjechać. Ta nagła fala awarii akurat w okolicach stacji Orlen tłumaczona była przez wielu kierowców w ten sam sposób: "Wjechałem na stację, żeby zatankować, ale kiedy mijałem totem i zobaczyłem ceny, silnik zaczął się krztusić z wrażenia i zaniemógł". Auta psuły się przy dystrybutorach i na wjazdach do stacji na terenie całej Polski, ale z różnymi skutkami.

Sam strajk, choć szlachetny i w słusznej sprawie, zazwyczaj nie trwał długo. Na każdej stacji scenariusz wyglądał podobnie: policja w radiowozach i tzw. tajniacy podjeżdżają i ustawiają się w bezpiecznej odległości, by po jakimś czasie podchodzić do kierowców i nakazać im opuszczenie terenu stacji. W przypadku brnięcia w legendę o awarii pojazd mógł zostać zholowany na parking policyjny, a taka zabawa kosztuje niemało. Nie dziwi więc, że kiedy bajka pt. "Czekam na kolegę, bo poszedł do toalety (3 godziny temu)" przestałą działać, kierowcy zostali zmuszeni do przerwania protestu.

Opinie na temat akcji są podzielone, lecz z widoczną przewagą poparcia. Możemy tylko mieć nadzieję, że to nie był jedyny zryw w tym kierunku i możemy wypatrywać następnych. Nie chcemy podpowiadać, że codzienny bojkot konsumencki stacji Orlen byłby bardzo silnym ciosem dla jaśnie nam regulujących ceny paliw, bo to mogłoby być odebrane jako podżeganie, ale codzienny bojkot konsumencki stacji Orlen byłby bardzo silnym ciosem dla jaśnie nam regulujących ceny paliw.

Oszczędzimy na rejestracji auta. Niewiele, ale zawsze

Znakomita większość kierowców na hasło "zmiany w prawie" reaguje stanem lękowym, a co wrażliwsi zaczynają się jąkać. W ciągu ostatnich lat przyzwyczailiśmy się, że kiedy myślimy, że bardziej dowalić kierowcom już się chyba nie da, cały na biało pojawia się on — Kapitan Państwo, który udowadnia, że jednak się da. Tym razem jednak zapowiadane zmiany mają być dla nas korzystne. Tak, pomyśleliśmy o tym samym, sprawdziliśmy temat 3 razy i tym razem (chyba niechcący) nie kłamali!

Już od 4 września wydanie karty pojazdu i naklejki kontrolnej nie będzie konieczne podczas rejestracji samochodu. Według zapewnień Ministerstwa Infrastruktury koszt zarejestrowania samochodu wcześniej zarejestrowanego na terytorium Polski oraz auta sprowadzonego zza granicy wyniesie 161,50 zł. Oznacza to oszczędności rzędu: 19 zł w przypadku auta zarejestrowanego wcześniej w kraju i 94,5 zł za samochód sprowadzany zza granicy. Można powiedzieć, że to dość mało, ale jeśli wziąć pod uwagę, że zza granicy "targamy" obecnie raczej te droższe samochody, to kwota robi się śmiesznie mała. Może dlatego ministerstwo nie trąbi o zmianach przesadnie głośno?

Zasada 5 minut

Lato rozgościło się na dobre, rozlewając dookoła fale upałów, a w takim momencie sprawna klimatyzacja jest warta swojej wagi w złocie. No właśnie, sprawna, czyli nie tylko odpowiednio schładzająca powietrze, ale też pozbawiona grzybów i drobnoustrojów, które negatywnie wpływają na nasze zdrowie. Każdy zna ten nieprzyjemny zapach, który wydobywa się z kanałów wentylacyjnych zaraz po rutynowym odpaleniu silnika i odkręceniu klimy na maksa, bo przecież auto nagrzane, a jechać trzeba. Ten zapach to grzyb, który panoszy się po ściankach parownika. Aby zapobiec jego rozmnażaniu, trzeba mu utrudnić warunki bytowe, a te nie są przesadnie wygórowane: wilgoć i wysoka temperatura. Ta druga leje się obecnie z nieba w sposób niekontrolowany, ale na wilgoć na parowniku już mamy wpływ. Wystarczy 5 minut przed dojechaniem do celu wyłączyć klimatyzację. Nie nawiew w ogóle, ale samą klimatyzację. Dzięki temu powietrze zdąży wydmuchać wilgoć z parownika i go osuszyć, a schłodzona podczas jazdy kabina nie powinno się przesadnie nagrzać w 5 minut, jeśli nie będziemy otwierać okien. Dajcie znać w komentarzach, czy stosujecie tę metodę, czy może coroczne potrójne ozonowanie na wiosnę nie jest Wam straszne i wolicie gasić "lodówkę" razem z silnikiem.